info dla Smakoszy: restauracje | bary mleczne | kawiarnie | puby | cukiernie

środa, 2 lipca 2014

Robert Sowa krytykowany przez Modesta Amaro

Share this Post Email This Share to Facebook Share to Twitter Share on Google Plus Share on Tumblr
Po wybuchu afery taśmowej nie tylko polityczni rywale chętnie komentują bohaterów kompromitujących nagrań. Z okazji do ataku na konkurencję skorzystał też Wojciech Modest Amaro, który wystawił Robercie Sowie nie najlepszą opinię.


W wywiadzie dla tygodnika "Wprost" właściciel jedynej restauracji w Polsce, która może poszczycić się gwiazdką Michelina, w lekceważący sposób wypowiedział się na temat lokalu Roberta Sowy. Stwierdził m.in., że powiązany z aferą kolega z branży od dawna kopiował jego pomysły, a popularną wśród wielu VIP-ów restaurację uznał za lokal "nie najwyższych lotów".

Choć Wojciech Modest Amaro przyznał w rozmowie z Magdaleną Rigamonti, że nagrania polityków z restauracji uderzą w całą polską gastronomię, to nie wstawił się za Robertem Sową. Wręcz przeciwnie, fatalnie ocenił poziom świadczonych przez niego usług i zasugerował, że Sowa jest za ten stan rzeczy odpowiedzialny.
- Robert Sowa firmuje tę restaurację swoim nazwiskiem. Wiedział, kim są jego goście, bo to dla nich zrobił VIP room z oddzielnym wejściem. Wiedział, że musieli rozmawiać o poważnych sprawach. Nie wiem, czy wiedział, że są nagrywani - mówi na łamach tygodnika, po czym atakuje korzystających z restauracji polityków, zarzucając im fatalny gust. 
- To, że najważniejsi politycy w państwie spotykali się w restauracji, moim zdaniem nie najwyższych lotów, w saloniku VIP-owskim, który zbyt elegancko nie wygląda, też świadczy o naszych rządzących - zauważa złośliwie, choć jak przyznał, nigdy nie był w lokalu na Dolnym Mokotowie. 
- Widziałem tylko zdjęcia. Z Robertem nie łączą nas specjalne więzi. Nie skorzystałem z zaproszenia i nie byłem na otwarciu jego restauracji. 
Dodaje jednak, że nie zazdrości Robertowi Sowie, który za sprawą głośnej publikacji "Wprost" znalazł się pod ostrzałem mediów i lupą śledczych.
- Ten styl jest poza moją wyobraźnią. Z drugiej strony, nie chciałbym teraz być w skórze Roberta Sowy - wyznaje dziennikarce tygodnika. 
Na koniec rozmowy juror "Hell's Kitchen" wysuwa najmocniejszy zarzut pod adresem właściciela restauracji.
- Przed otwarciem "Sowa i Przyjaciele" Robert Sowa bywał w "Atelier" dość regularnie i nie krył, że zżyna, kopiuje, notuje. Nie mam z tym problemu. Nie wiem, jak to się skończyło na talerzach w "Sowa i Przyjaciele" - stwierdził Amaro. 
- Ale tak naprawdę, odkąd wyciągnąłem kuchnię polską z poziomu miętolenia beretu, spuszczonego wzroku, pierogów i schabowych, wielu ludzi zaczęło mówić, że nasza kuchnia to bogactwo natury, coś fascynującego, i tacy koledzy, jak Robert Sowa, zaczęli to doceniać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarz!